Najnowsze wpisy


Dajcie se spokój.
Autor: spijaniolku
16 czerwca 2015, 11:16

Ciekawe dlaczego, nam kobietom, próbuje się wmawiać jak powinno wyglądać nasze dorosłe życie?! Mam tu na myśli takie akcje "prokreacyjne" jak ta Fundacji Mamy i Taty. Kto dał im prawo do próby wzbudzenia we mnie poczucia winy, że tak "późno" zdecydowałam się na macierzyństwo.  Wyszło jak wyszło,  nie udało się. Ale żeby ktoś mi jeszcze dokładał do pieca? 

Chyba twórcy nie pomyśleli o takich jak ja, a już na pewno nie o Tych którzy chcą ale najzwyczajniej nie mogą. .. 

Może,  pozwólmy decydować o nas samych. Tak poprostu.  

Matki Polki się znalazły. ..
Autor: spijaniolku
26 maja 2015, 14:53

Dzisiaj dzień matki.

Czy się do nich zaliczam?! Chyba nie. W końcu nie potrafiłam ochronić swojego dziecka, mimo szczerych chęci.  A Mamy to potrafią.  

Nie dostane dziś laurki ze słodkimi bazgrołami, które mają przypominać serce. Ani bukietu uzbieranych pod domem kwiatków,  gdzie przeważać będzie zielenina znana nam dorosłym jako trawa. 

Męczą mnie posty szczęśliwych mam na wszelkiego rodzaju portalach społecznościowych.  Wrzucają zdjęcia prezentów, kawy na którą zabrała ją 5 letnia córka (serio?!), rysunków na których zostały uwiecznione przez swoje pociechy. 

Mam wrażenie,  że one o tym wiedzą.  Co gorsza nawet robią mi na złość.  Ale nie mogę się zamknąć w domu na klucz. 

A może mogę?! 

Tak mogę.  I właśnie tak zrobię, ale najpierw pójdę bo butelkę wina, i będę udawać że pije wasze zdrowie. 

A więc wasze zdrowie Matki Polki. Życzę Wam żebyście na codzień okazywały swoim pociechom tyle zainteresowania i spędzały z nimi swój wolny czas!

Zostanie koniec naszym początkiem...
Autor: spijaniolku
27 marca 2015, 13:35

Czy to normalne?! 

Zaraz święta. Miałeś być z nami. Od Twojego odejścia nic nie jest tak jak być powinno, jak być miało... Tęsknię za tym wszystkim.  Za uśmiechem na mojej twarzy, z którym czułam się tak dobrze. Teraz śmieje się, ale to nie ten sam śmiech. 

Nie cieszę się już prawie wcale. Wszyscy mówią, że jestem bardzo dzielna i twarda. Chciałabym, żeby to było prawdą. Oni nie mają zielonego pojęcia co dzieje się w mojej głowie... Nie wiedzą, że ten smutek boli wskroś. Czuje fizyczny ból serca.

Kocham Cię i tęsknię. 

 

Ostatnio Kubuś, twój kuzyn, opowiadał mi o Tobie.  Mówił, że jesteś fajnym Aniołkiem, bo potrafisz latać i się nami wszystkimi opiekujesz. Pomóż nam. Ja i Tatuś potrzebujemy Ciebie, Tymeczku. Pomóż nam to wszystko poukładać. Ułożyć te puzzle, żeby móc zobaczyć cały obrazek. 

Tak bardzo chciałabym Cię przytulić... 

 

<3 

Zostanie koniec naszym początkiem...
Autor: spijaniolku
27 marca 2015, 13:35

Czy to normalne?! 

Zaraz święta. Miałeś być z nami. Od Twojego odejścia nic nie jest tak jak być powinno, jak być miało... Tęsknię za tym wszystkim.  Za uśmiechem na mojej twarzy, z którym czułam się tak dobrze. Teraz śmieje się, ale to nie ten sam śmiech. 

Nie cieszę się już prawie wcale. Wszyscy mówią, że jestem bardzo dzielna i twarda. Chciałabym, żeby to było prawdą. Oni nie mają zielonego pojęcia co dzieje się w mojej głowie... Nie wiedzą, że ten smutek boli wskroś. Czuje fizyczny ból serca.

Kocham Cię i tęsknię. 

 

Ostatnio Kubuś, twój kuzyn, opowiadał mi o Tobie.  Mówił, że jesteś fajnym Aniołkiem, bo potrafisz latać i się nami wszystkimi opiekujesz. Pomóż nam. Ja i Tatuś potrzebujemy Ciebie, Tymeczku. Pomóż nam to wszystko poukładać. Ułożyć te puzzle, żeby móc zobaczyć cały obrazek. 

Tak bardzo chciałabym Cię przytulić... 

 

<3 

Biologia?! A co ona ma do gadania??
Autor: spijaniolku
16 stycznia 2015, 10:15

19.08.2014 rok

Pamiętam jak dzisiaj. Odebrałam tego dnia wyniki badań krwi. Poziom hormonu Beta HCG wskazuje na to, że jestem w 3/4 tygodniu ciąży. Ręce mi drżą, łzy napływają do oczu. Pomieszanie wszechogarniającego szczęścia i strachu. Biorę telefon do ręki, wybieram numer męża. Parę sygnałów później w słuchawce słyszę:

- Hej. I co?!

- No... 3 tydzień.

Chwila ciszy, która trwała wieczność.

- Czyli będziemy rodzicami?!

- Raczej jesteśmy rodzicami...

- W końcu! Kocham Cię! 

- Ja Ciebie też! ... Damy sobie radę, prawda?!

- Oczywiście!

- Czekam w domu!

- Pa! Kocham!

.

 

I zaczęło się szaleństwo. Cudowne szaleństwo. Plany. Trzeba zmienić auto na większe. Wózek to najlepiej taki 3w1 bo na dłużej. A meble? No może w bieli, żeby tak neutralnie. Bo w sumie to nie wiadomo czy chłopczyk czy dziewczynka. I tak z tygodnia na tydzień. Książkowo. Żadnych niespodzianek. Urodzona do rodzenia... Tak mówili. 

Z przejęciem czekałam na pierwsze ruchy, na informacje o płci. 

Chłopczyk! Cudownie! 

Zdrowy! Jeszcze cudowniej!

Kopie. Rozpycha się. Boli!! Ale to cudowny ból!

Lubimy piosenki troszkę melancholijne, śmiejemy się aż brzuchol się trzęsie. Kichamy - popuszczamy. Śpiewamy. Tańczymy. Cud, miód i orzeszki gratis.

04.01.2015 rok

Poranek. Młody kopie tak mocno, że Tato pierwszy raz go czuje. Nie przyzna się, ale widziałam tą łezkę w oku. 

Zaraz do mieszkania wchodzą nasi przyjaciele. Młody uwięziony w brzuchu, ma profesjonalną sesję zdjęciową. Tak na pamiątkę. Dwie godziny śmiechu i doborowego towarzystwa Ciotki i Wujka. No, wszystko co dobre... to może obiad? No raczej!  Pojedli. To naturalnie jakaś drzemka by się przydała.

Nagle czuje niesamowity ból. Młody kopie jak oszalały. Na celowniku ma pęcherz. Idę siku. Wychodzę z toalety i zginam się w pół. Skurcze?! Mąż bierze książkę. Mam chwile pochodzić. To naturalne, macica przygotowuje się do coraz bliższego porodu. Znowu kopniak w pęcherz. po niecałych 15 minutach wracam do toalety. Wielka plama krwi. 

Krzyk, strach, wymioty, skurcze, ból... Po 15 minutach jestem w szpitalu. Łożysko się odkleiło, zaczął się poród. Szok! Przecież jestem w 6 miesiącu ciąży. Jak to? Ciąża książkowa, wręcz idealna! Okazuje się, że Młody tak się spieszy, że nóżki są już na zewnątrz. Wiozą mnie na sale operacyjną. Przygotowują do cesarki. Ale nie takiej normalnej. Mam krwotok wewnętrzny. Prócz Młodego muszą ratować też mnie. Mąż siedzi na korytarzu, nic nie wie. 

Pytam się co z moim Synkiem. Wiozą go na OIOM do innego miasta. Położna po wywiezieniu z sali operacyjnej bierze mnie, żebym mogła Go zobaczyć. Jest tak opatulony, że pokazują mi tylko czubek głowy. Czarne włoski. Śliczne.

Zabierają mnie. Nie mogę Go dotknąć. Nie mogę przytulić. Pocałować. W szoku nawet nie mówię jak bardzo go kocham! Przez całą noc nie śpię, nie potrafię. Modlę się, nie wiedziałam że znam tyle modlitw. Mąż rano przyjeżdża, żeby opowiedzieć jaki jest nasz Syn. Mała kopia mnie. 

Chwila szczęścia, rozmawiamy o tym jak teraz wszystko ułożyć żebym jak wyjde ze szpitala mogła spędzać z Tymkiem jak najwięcej czasu. Niestety w szpitalu rygorystycznie traktują godziny odwiedzin, ale damy radę... Mąż jedzie do Młodego, przychodzi moja Mama. 

Po godzinie dzwoni jej telefon, wychodzi z sali... Wraca jakaś inna, ale nic nie mówi. Po pół godzinie słysze Jego głos na korytarzu. Z przerażeniem patrzę na moją Mamę i widze, że unika mojego wzroku. 

Już wszystko wiem. Mąż wchodzi do sali, a z mojej piersi wyrywa się krzyk. Krzyk bólu, strachu. Podchodzi do łóżka z oczami pełnymi łez i tylko mnie przytula. 

I tak rozpoczął się nasz dramat. Nasz mały horror. 

Nikt się tego nie spodziewał. Nie wiemy gdzie popełniliśmy błąd. Ponoć zadecydowała okropna, bezlitosna biologia. 

Nigdy jej tego nie wybaczę. NIGDY!